Tags

, , , ,

Czytając artykuły i książki z dziedziny personal-brandingu i kształtowania wizerunku można w zasadzie odnieść wrażenie, że umiejętne kreowanie własnego wizerunku jest w dzisiejszych czasach podstawą sukcesu w każdym możliwym zawodzie. 

wizerunekCzy tak naprawdę jest? Według mnie nie. Według mnie takie twierdzenia to typowy przykład (dosyć zresztą nieumiejętnej) auto-kreacji osób, które chcą się kreowaniem wizerunku zajmować, ale najwyraźniej słabo im to idzie i muszą w ten sposób próbować kreować popyt na swoje usługi. Czytając takie teksty (chyba w większości produkowane przez nowopowstałe agencje PR’owe) można odnieść wrażenie, że właściwie to wizerunek jest fundamentem wszystkiego – podstawą jakiegokolwiek rozwoju zawodowego w każdej branży. Że nic się nie dzieje bez wizerunku (i speców od niego).

Oczywiście teksty tego typu powstają poprzez wybiórcze analizowanie rzeczywistości i przytaczanie różnych przypadków z życia – ale tylko tych, które potwierdzają z góry założoną tezę. Czyli na przykład był ktoś, kogo kariera utknęła w miejscu i ta osoba w jakiś sposób zainwestowała w wizerunek – po czym po 2 miesiącach otworzyły się przed nią drzwi do awansu. Wspaniale! Tylko PR’owe artykuły tego typu pomijają na przykład to, że równocześnie z działaniami wizerunkowymi taka osoba inwestowała w zdobywanie twardej wiedzy. Albo, że akurat ktoś w firmie się zwolnił, co było całkowicie od niej niezależne – ot, czysty przypadek. W ten sposób nagina się fakty.

Skutkuje to takimi rozdmuchanymi oczekiwaniami niektórych słabo uświadomionych klientów. Myślą oni, że pójdą do firmy PR’owej, a ona za drobną opłatą całkowicie zmieni ich sytuację. Albo że kurs wystąpień publicznych dla prezesa podniesie firmę z upadku spowodowanego masą poważnych błędów w zarządzaniu, popełnionych na przestrzeni ostatniego roku. Cóż, nie podniesie.

Prawda jest taka, że wizerunek ma największą wartość gdy przedstawia to, co jest naprawdę. Czyli, gdy mamy konkretne umiejętności i twardą wiedzę, to on pozwala nam je łatwiej sprzedać.